Jezus Chrystus, Maryja, Cervantes, 34lo, liceum Cervantesa, Wilkowojski
............. Strona główna ..... Biblia..... Jan Paweł II..... Centrum Myśli JP2..... Pope to You.............

Daria Kordowska, kl. 1
XXXIV LO z Oddziałami Dwujęzycznymi
im. Miguela de Cervantesa



Chwała Panu


Moja przygoda z Oazą zaczęła się pod koniec trzeciej klasy w gimnazjum. Na którejś przerwie podeszła do mnie koleżanka i spytała, czy chciałabym wyjechać na ONŻ 1 stopnia. Na początku nie wiedziałam czy chcę tego... Ja? Osoba, która nigdy wcześniej się nie modliła, rzadko chodziła do spowiedzi, przyjęła sakrement bierzmowania ot tak sobie, do kościoła chodziła by pobawić się z dzieciakami (chodzę na Mszę dla zerówkowiczów i pierwszo-drugoklasistów) lub spotkać ze znajomymi, nie zawsze chciałam się spowiadać (a jeżeli już to nie wszystko mówiłam)...nie.. ten wyjazd to nie dla mnie.. A jednak pojechałam - doszłam do wniosku, że ten wyjazd może mi pomóc. I faktycznie tak się stało. Było dużo przełomów na tym wyjeździe, doszłam do wielu wniosków i jeszcze więcej się nauczyłam o sobie, o Bogu....

Już drugiego dnia dotarło do mnie, że Bóg jest dalego w moim życiu, że boję się zawołać w razie kłopotów. Z jednej strony chcemy swojego Pasterza, ale z drugiej wstydzimy się. W moim życiu też tak było, np. bałam się publiczie uczynić znak krzyża, bo uważałam, że po co się ośmieszać. Wiedziałam, że trzeba to zmienić. Coś podobego przeżyłam, gdy oglądaliśmy film "Jezus". Postawy św. Pawła (wyparcie się) czy Judasza (zdrada) były mi dość bliskie...

Kolejny przełom - spowiedź. Przed Oazą zatajałam niektóre grzechy. Bałam sie, po prostu się bałam przyznać do paru rzeczy...bałam się, że ksiądz mnie skrzyczy, czy coś w tym stylu. Jednak na Oazie usłyszałam, że nie warto zatajać grzechów i warto spowiadać się z grzechów, które nas ciągle dręczą. Wzięłam sobie to do serca i się przemogłam. Nie żałuję.. jest o wiele lżej.

Następne wnioski - że warto powierzyć choć w części swoje życie Bogu, że dowcipem jest powiedzieć Bogu w modlitwie o planach na przyszłość, że dość często żyję wg. ciała a nie ducha, że Jezus weźmie każdą moją troskę, gdy tylko poproszę o pomoc.

O zaufaniu do Boga przekonałam się podczas ewngelizacji. Nigdy tego nie robiłam, więc naturalnie bałam się. Przekonałam sie, że gdy poprosi się o Ducha, o pomoc to faktycznie się ją znajdzie. Bardzo mnie wzruszały każde modlitwy, szczgólnie równoczesna, spontaniczna i wstawiennicza. Na początku bałam sie powiedzieć głośno o co proszę, czy za co dziekuję, jednak po paru dniach nie miałam już z tym problemów.

Chyba jednak największym przełomem było przystąpienie do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Niby nigdy nie piłam, więc teoretycznie nie powinno być to dla mnie trudne. A jednak. Szczególnie gdy szło się pod "mostem" z rąk osób które już były w KWC. Póki co, idzie mi świetnie. Cieszę się że ludzie raczej to szanują, że nie piję. Jest to dla mnie jakieś wsparcie.

Bardzo też lubiłam słuchać świadectw innych - a dwa szczególnie mnie wzruszyły. Dziewczyny i księdza, których w młodości choroby nie oczszędziły. Dziś te osoby dziękują Bogu za to, że żyją. I ja doszłam do takiego wniosku, że ja też powinnam dziękować.. bo życie mi też nie oszczędziło chorób. Może nie widać tego po mnie (za co właśnie powinnam dziękować), ale mam pewną chorobę genetyczną, pewien zespół, Ale to nie ważne. Grunt że dzięki tamtym świadectwom zrozumiałam kolejne rzeczy.

Tak na prawdę każdy z 15 dni Oazy coś zmieniło. Generalnie po tych rekolekcjach jestem innym czlowiekiem - modlę się codziennie, nie wstydzę się tego, że jestem wierząca i chodzę do kościoła, inaczej podchodzę do tej Mszy dla dzieciaków, spowiadam się regularnie i szczerze, zrozumiałam wreszcie sakrament bierzmowania. To główne zmiany... (nie wspomnę o tym, że pare dni po przyjeździe kupiłam własną Biblię wraz z wieloma obrazkami, naklejkami... i pozaznaczałam w niej najciekawsze fragmenty, które poznałam na Oazie).

Cieszę sie że wyjechałam. Po pierwsze - zmieniłam się. Po drugie - poznałam wielu ciekawych ludzi, którzy prowadzili podobne życie do mojego. Trochę się bałam, bo znałam tam tylko jedną osobę. Jednak jak przyjechałam okazało się, że znam tam więcej osób. A żeby byo ciekawiej, z tymi wszystkimi osobami byłam w jednym pokoju. Nas 10 plus animatorka. Codziennie siedziałyśmy do póżna i rozmawiałyśmy o swoich przeżyciach z danego dnia... Gdy jest mi smutno lub gdy mam doła po prostu zaglądam do swojego notatnika lub słucham najlepszych piosenek jakie tam poznałam. Zawsze pomaga. Za to wszystko - Chwała Panu!